Dwa kultowe tytuły, dwa fenomenalne uniwersa. Choć od powstania obu marek minęły już dziesiątki lat, to światy wykreowane przez ich twórców cieszą się do dziś niesłabnącą popularnością. Zarówno mitologiczna kraina Śródziemia, jak i pewna odległa galaktyka rozpalają masową wyobraźnię. I choć ich współczesne adaptacje jak “Pierścienie Władzy”, czy “Akolita” w świecie Star Wars, dalekie są od ideału, to fani wciąż twardo obstają przy tych franczyzach wierząc że doczekają się one godnych produkcji. Nie jednemu zaświeciły się oczka widząc potężne gry planszowe bazujące na marce Gwiezdnych Wojen czy Władcy Pierścieni. Czy warto mieć je w swojej kolekcji? Czy dla nieobytych z nowoczesnymi planszówkami jest to coś wartego uwagi? Na te pytania postaram się odpowiedzieć w moim tekście gdzie porównam oba tytuł pod kątem kluczowych cech dla gier planszowych.
1 . Klimat
Tutaj nie trzeba się specjalnie rozpisywać, bowiem oba pudełka kipią od klimatu opowieści, do których nawiązują i to widać już na pierwszy rzut oka. Masa figurek, nazw postaci, krain, czy charakterystycznych wydarzeń z obu uniwersów. Każdy rasowy fan odnajdzie tu typowe dla tych światów smaczki i nie raz zaświecą mu się oczka z zachwytu. Mechaniki, czy cele zwycięstwa również zaprojektowano tak, aby jak najlepiej oddać klimat obydwu opowieści. Wystarczy wspomnieć o mechanice zepsucia Jedynego Pierścienia, czy ukrywaniu bazy rebeliantów w Star Wars. Jest tu tego cała masa i obie produkcje wypadają na tym tle równie dobrze.
2. Instrukcja i Zasady
Obie gry to masywne pudła, których twórcy zadbali o najdrobniejsze szczegóły, ale poszła za tym niestety masa zasad do zapamiętania. O ile “Rebelię” zamknięto jeszcze w eleganckich szatkach i dodano typowe dla Fantasy Flight dwa zeszyty z zasadami – jeden przedstawiający nam najważniejsze punkty i opisujący ogół rozgrywki, drugi wyjaśniający bardziej zawiłe kwestie, którego nie musimy od razu studiować. Jest to bardzo dobre rozwiązanie, bo nie odstrasza gracza na dzień dobry i nie każe studiować grubej księgi żeby zacząć pierwsze kroki z grą. “Wojna o Pierścień” to już zupełnie inna historia w tym temacie. Czuć niestety, że gra ma ponad 13 lat bo nie zestarzała się najlepiej pod tym kątem. Dostajemy w twarz ponad 50-stronicowym zeszytem, który dość topornie wyjaśnia i rozpisuje mechaniki w grze. Przykłady co prawda są, jednak zlewają się z resztą tekstu, a znalezienie czegokolwiek na szybko jest dość ciężkie. Również polskie tłumaczenie miejscami pozostawia pewnie niejasności i zostawia gracza z dużym znakiem zapytania nad głową. Ja jakoś przez to przebrnąłem, bo jestem masochistą, jednak dla normalnego człowieka może to być zadanie równie karkołomne, jak zrozumienie o co chodzi w czeskiej wersji Batmana. Dorzućmy do tego sporą liczbę mikrozasad i jesteśmy ugotowani.
3. Asymetria
Trzeba przyznać, że ten aspekt obu tytułów oddano tutaj perfekcyjnie. Każda ze stron różni się mechaniką czy warunkami zwycięstwa, co wyraźnie oddaje ich fabularny charakter. W grze SW choć różnice między stronami konfliktu są odczuwalne, to jednak ich sposób działania jest bardzo podobny. Trzon zasad jest tutaj zbliżony, bez większych różnic. Odmienności bazują na różnicach w kartach misji, które oddają charakter każdej z frakcji, a także dysproporcji sił. W “Wojnie o Pierścień” asymetria ta jest dużo bardziej złożona i wymaga zagłębienia się w zasady zwłaszcza w przypadku Wolnych Ludów. Szczególnie mechanika poruszania Drużyny Pierścienia, czy odłączania jej członków dorzuca tutaj sporo nowych zasad i wymaga od gracza większej znajomości gry, niż od kontrolującego siły Cienia. Nie da się ukryć, że każde rozwinięcie “Wojny o Pierścień” zmusza kontrolującego Wolne Ludy do pilniejszego studiowania instrukcji. Dodatkowe utrudnienie, które mocno podnosi próg wejścia przy tym tytule. Znacznie zręczniej rozwiązano to w “Rebeli”, gdzie różnice między stronami nie dodają przesadnie wielu dodatkowych reguł, czy mechanik.
4. Wykonanie
Każde z tych majestatycznych pudeł mieści całą masę klimatycznych modeli, czy grafik odwołujących się do swoich światów. Tutaj ponownie wychodzi starszy wiek “Wojny o Pierścień”. Figurki w grze nie są tak szczegółowe i wysokiej jakości, jak w wypadku “Rebelii”. Co więcej, niedokładne wykonanie znacznie utrudnia czytelność rozgrywki. Zaczynając od ciężkich do rozróżnienia modeli poszczególnych ludów Śródziemia, co ma znaczenie w grze, po niedbale oznaczone na mapie granice nieprzekraczalne. Niestety tutaj ponownie “Wojna o Pierścień” przegrywa ze “Star Wars”, które na tle wykonania wypada znacznie lepiej. Same grafiki, czy wyraźnie oznaczenia na kartach i planszy dobrze prowadzą graczy przez rozgrywkę, a jednocześnie trzymają na wysokim poziomie klimat całej zabawy. Teksty na kartach są odpowiednio duże i czytelne, a przy tym zwięźle i zrozumiale opisane. Część kart z WOP opisuje swoje działanie tak, że można zgubić się już w połowie tekstu.
5. Czas Gry
Tutaj ponownie wydaje się że Rebelia zwycięża już w przedbiegach. Wielu właśnie stawia wyżej ten tytuł nad “Wojną o Pierścień” z racji bardziej racjonalnego czasu rozgrywki. Pojedyncze posiedzenie przy “Wojnie o Pierścień” może czasowo przeciągnąć się do 5-6 h, podczas kiedy gwiezdno-wojenną przygodę możemy zamknąć w niecałych 3 h nawet grając z nowicjuszem. Myślę, że w przypadku tej ostatniej gry, ta racjonalizacja wynika z systemu tur, które nieuchronnie kończą grę, a może to zostać nawet przyspieszone przez gracza Rebelii. W “Wojnie o Pierścień” mamy do czynienia z konfliktem, który może trwać wiele godzin jeśli żadna ze stron nie będzie w stanie doprowadzić gry do końca. Oczywiście, prędzej czy później ktoś musi ulec, czy to przez wykrwawienie się wojsk Wolnych Ludów, czy też przez dotarcie powiernika pierścienia do Mordoru, jednak nie jest to sztywno narzucone przez grę. W trakcie może nastąpić wiele zwrotów akcji. Dostarcza to wielu emocji i nadaje tytułowi niesamowitej głębi, jednak kosztem tego, że będziemy sięgać po niego niezwykle rzadko.
6. Regrywalność
Zarówno powrót do odległej galaktyki, jak i świata Śródziemia to dla zapalonych graczy planszowe święto. Równie dobrze wraca mi się do obu tych gier, a każde posiedzenie zaczyna się na długo przed posiedzeniem przy planszy. W głowie rodzą się plany i strategie oraz przewidywania, jak tym razem potoczy się kolejna rozgrywka. Nie ma co kryć, że każda gra to nowa historia w każdym z tych uniwersów, a większość bazująca na motywie “co by było gdyby”. Choć gry opierają się na znanych nam historiach, to w pełni od graczy zależy jak poprowadzą rozgrywkę i pokierują wydarzeniami. Być może to inny bohater trafi na szkolenie do Yody, Gwiazda Śmierci zniszczy Naboo zamiast Alderanu, a Gandalf Szary zginie broniąc Helmowego Jaru zamiast podążać z Drużyną przez Morię. Możliwości jest nieskończenie wiele, a emocje zostają na długo po odejściu od stołu. Zdecydowanie nie można żadnemu z tych tytułów zarzucić niskiej regrywalności.
7. Rozszerzenia
O dziwo pod tym kątem lepiej wypada tutaj “Wojna o Pierścień”. Tytuł ten mimo wielu lat na karku i długiej brody wciąż otrzymuje kolejne rozwinięcia, z których ostatnie ukazało się miesiąc temu (lipiec 2024). Dzięki kolejnym dodatkom gra nabiera nowego wymiaru strategicznego, a zarazem pozwala nam włączyć do gry postacie mniej lub bardziej znane ze świata Śródziemia oraz rozwinąć rozgrywkę o nowe mechaniki. “Star Wars Rebelia” póki co doczekało się jednego dużego dodatku, jakim jest “Imperium u Władzy” w 2018 i póki co nie słychać żeby miało się to zmienić.
Mam nadzieję, że przez to 7-punktowe podsumowanie udało mi się nieco przybliżyć oba tytuły. Nie ma co kryć, że to gry wymagające i na dość wysokim poziomie, od których nawet wielcy fani mogą się szybko odbić. Warto dobrze zastanowić się czy jestem wystarczająco zdeterminowany aby nauczyć się rozgrywki, a następnie wdrożyć w nią kogoś z kim będe mógł spędzić emocjonujące chwile nad planszą. Można oczywiście nabyć je wyłączenie w celach kolekcjonerskich, jednak moim zdaniem, w takim wypadku tracimy naprawdę wiele z głębi obydwu tytułów.