Recenzja gry: “Dziedzictwo: Testament Diuka de Crecy”
Data wydania: 2013
Liczba graczy: 1-4
Czas gry: ok. 60 min
Sugerowany wiek: 8+
Wydawca: Portal
Pomimo, że w XVIII-wiecznej Francji nikt nie myślał jeszcze o programie 500+, czy becikowym to wiedziano, że najlepszą inwestycją są dzieci. Był to nie tyle gwarant przetrwania rodu, ale też niejednokrotnie źródło bogactwa i chwały. Najlepiej obrazuje to gra “Dziedzictwo: Testament Diuka de Crecy”. I choć nigdy nie byłem fanem francuskich gierek dynastycznych to z chęcią pochyliłem się nad tym tytułem. Pytanie tylko czy gra w budowanie drzewa genealogicznego może zainteresować i zatrzymać na dłużej?
“Czytasz te słowa, a więc nie spotkamy się już nigdy na tym świecie” – tymi o to słowami rozpoczyna się testament tytułowego Diuka de Crecy. Bije od niego sentymentalizm jak i gorycz nadchodzącej śmierci i zapomnienia. Jak widać starania szlachcica o to, by zapisać się na kartach historii spełzły na niczym, jednak ucząc się na własnych błędach dostarcza on w swoim liście kilku rad, które mogą sugerować co będzie nas czekać podczas rozgrywki. “Dziedzictwo…” to gra polegająca na budowaniu potęgi swojego rodu, głównie poprzez swatanie naszych potomków z ludźmi, którzy mogą dać nam konkretne korzyści z momentem wejścia do naszej rodziny. Będziemy mogli wybierać spośród polityków, artystów, naukowców czy rzemieślników. Podobnie jednak jak dziś, znalezienie życiowego partnera nie jest łatwym zadaniem, szczególnie jeśli w grę wchodzi dobre imię Twojego rodu.
Grę rozpoczynamy z losowym protoplastą, który rozpocznie rozwijanie naszego drzewa genealogicznego. Co ciekawe, każda z dostępnych postaci początkowych występuje w wariancie męskim lub żeńskim, dając nam nieco inne profity na start. Każdy z graczy otrzymuje również patrona, który wesprze nasze starania, jeśli wypełnimy cel główny z jego karty, oraz cele poboczne które możemy uaktywnić w dalszej części zabawy. Fanom historii na pewno spodoba się fakt, że na kartach patronów umieszczono nazwiska prawdziwych postaci historycznych, jak na przykład szkocki ekonomista John Law, filozof Jan Jakub Rousseau czy Benjamin Franklin, których nikomu chyba nie trzeba przedstawiać. Gra toczy się wokół historii rodu, a więc musi toczyć się z historią w tle. Do naszych początkowych zasobów należy zaliczyć karty znajomych wśród których poszukiwać będziemy najlepiej rokującej partii dla naszych pociech. W przeszłości dobro i interes rodzinny stały na pierwszym miejscu, a więc to, kto zostanie przyszłym zięciem lub synową nie można było pozostawiać przypadkowi. Miłosne uniesienia naszych dzieci muszą zejść na dalszy plan, kiedy my będziemy chłodno kalkulować, które małżeństwa przyniosą najlepsze korzyści i zapewnią nam godnych dziedziców.
W pudełku znajdziemy cztery małe plansze graczy, na których będziemy operować podczas rozgrywki, oraz jedną planszę główną, na której znajdziemy: akcje premiowe, oś czasu gry oraz tor punktów chwały, które zadecydują o tym kto zostanie zwycięzcą. Gra toczy się przez 3 generacje, z których każda składa się z minimum 2 do maksymalnie 4 rund. Na koniec każdej otrzymywać będziemy punkty za uzyskany prestiż oraz za każde nowo narodzone dziecko. Poszczególne tury pozwalają nam na dokonanie 2 akcji z planszy gracza, z których do wyboru mamy tworzenie kolejnych małżeństw, staranie się o potomstwo już połączonej pary, wzięcie pożyczki aby podreperować swój budżet oraz zawiązanie nowych znajomości w celu późniejszego zeswatania ich z naszymi potomkami. Akcje dodatkowe z planszy głównej wykonać możemy dzięki pozyskaniu specjalnych żetonów, bądź wylosowania ich na początku nowej rundy. Pozwolą one nam na szybsze zgromadzenie punktów lub zwiększenie majątku, który zapewni stabilizację finansową rodzinie. Podobnie jak w życiu, tak i tu zdobycie jednych korzyści wiąże się z utratą drugich, co wyrażone jest w koszcie danej akcji. Na przykład zdobycie tytułu szlacheckiego może wzbudzić zazdrość u Twoich znajomych, którzy przestaną utrzymywać z Tobą kontakt (dziś po prostu usnęliby Cię z facebooka). W konsekwencji musimy odrzucić 2 karty znajomych z ręki jako koszt pozyskania tytułu. Również wspomniane karty przyjaciół posiadają swoje właściwości, które będą przynosić nam konkretne bonusy i dochody w zależności od charakteru i profesji postaci. I tak część okaże się ludźmi majętnymi, którzy poprzez małżeństwo wniosą do rodziny niemały posag, mogą mieć jednak inne nieprzyjemne cechy które nadszarpną prestiż naszego rodu, bądź odstraszą ciekawych ludzi. W końcu nie od dziś wiadomo, że nikt nie lubi napuszonych krezusów. Są też tacy, którzy swoją przedsiębiorczością, czy wiedzą dadzą nam nowe możliwości i pobudzą uśpiony potencjał, jednakże ich zdolności kredytowe pozostawią wiele do życzenia. Inni natomiast nie będą mieć wiele do zaoferowania poza rozległymi kontaktami towarzyskimi czy…wysokim libido!
Warto także wspomnieć, że na odwrocie każdej małej planszy gracza znajduje się podobna z nieco zmienionymi polami akcji. Autorzy stworzyli moduł dedykowany wyłącznie grze pojedynczej. Odwraca ona rozgrywkę o 180 stopni i pozwala nam się wcielić w najmłodszego członka wielkiego rodu, który w poszukiwaniu korzeni postanawia odświeżyć swoje drzewo genealogiczne. Ten typ gry wymaga lekkich modyfikacji i oferuje nieco odmienne podejście do standardowej wersji zabawy, co jest całkiem ciekawym urozmaiceniem tytułu.
Choć “Dziedzictwo…” wydaje się bardzo atrakcyjną produkcją to nie zabrakło w niej pewnych niedociągnięć. To co kłuje w oczy to na pewno miejsce jakie zajmują elementy gry po pełnym rozłożeniu. Tyczy się to zwłaszcza układanych kart naszych rodzin, które będą się rozrastać wraz z każdym następnym pokoleniem. Może się okazać, że średniej wielkości tytuł jakim jest “Dziedzictwo…” przy komplecie graczy zajmować będzie tyle miejsca co produkcje pokroju “Horror w Arkham”, czy “Martwa Zima”. Na duży minus zasługuje również brak większej interakcji między graczami. Brak tu jakiejkolwiek możliwości przeszkodzenia lub utrudnienia sobie nawzajem gry poza blokowaniem akcji z planszy głównej (jeśli jakimś cudem mamy 2 piony tego samego koloru, co zdarza się dość rzadko), bądź podbieraniem dostępnych znajomych, którzy mogliby przynieść duże profity dynastii przeciwnika. Całkiem ciekawym rozwiązaniem mogłoby być łączenie naszych rodów, czy wżenianie się w rodziny poszczególnych graczy. O ile bardzo fajnie zaprojektowano mechanikę wchodzenia do gry dzieci oraz ich dorastania, o tyle pomysł z wprowadzeniem karty “komplikacje przy porodzie”, która nakazuje uśmiercić matkę lub dziecko wydaje się być nieco za ostry. Niekoniecznie jest to wada, ale osoby, które doświadczyły takiej traumy w życiu mogłyby poczuć się niezręcznie. Za każdym razem kiedy przedstawiałem tę zasadę nowym graczom, nie obyło się bez głośnego “hyyyy”. Wspomniany już tryb gry solo, raczej nie jest alternatywą, która wciągnie nas na długie godziny, przynajmniej mi nie przypadła specjalnie do gustu.
Po przejściu przez elementy mogące nas odstraszyć od gry, pora na przedstawienie jej mocnych stron. Przede wszystkim jest to niewielka ilość akcji przypadająca na rundę (2 podstawowe + dodatkowe po pozyskaniu pionów dodatkowej akcji), pozornie mogłoby się to wydawać minusem, jednak według mnie nadaje dynamikę całej rozgrywce i zmusza nas do solidnego przemyślenia naszej strategii. Bardzo ciekawie wypada wspomniana już mechanika dobierania w pary oraz “rodzenia” dzieci. Każdy znajomy, którego wprowadzimy do rodziny posiada bonusy oraz może nas wspomóc jeśli spełnimy warunek z jego karty, na przykład posiadamy innych członków tej samej narodowości, czy profesji. Niska losowość sprawia, że nasze zwycięstwo w tej grze zależy w dużej mierze od tego jak rozplanujemy poszczególne tury. Dla mnie jest to coś co należy odnotować jako plus. Na koniec należy dodać, że cała oprawa graficznie świetnie wpasowuje się w klimat tamtej epoki. Również portrety postaci przykuwają oko, każda z nich wyróżnia się i nadaje mu indywidualny styl. Szkoda jedynie że znaczniki wykonano jako proste, walcowate piony, nie różniące się wiele od tych spotkanych w innych grach.
“Dziedzictwo: Testament Diuka de Crecy” to jedna z tych eurogier, która potrafi zaciągnąć do stołu całe rodziny. Posiada ciekawy motyw przewodni oraz dużą regrywalność, co plasuje ją jako jedną z ciekawszych opcji w tym segmencie. Niebanalne podejście do tematu, mechanika i wykonanie gwarantuje, że szybko nie stracicie ochoty do gry. Nie jest to tytuł idealny, który posiada pewne wady, jednak w porównaniu z plusami wypada całkiem przyzwoicie. Moja ocena to 6/10. Obok jawnych zalet tej gry nie sposób przejść obojętnie. Jeśli macie już dość tytułów, w których wyżynacie w pień swoich wrogów, to produkcja, w której zwiększamy przyrost naturalny i dajemy życie będzie miłą odskocznią.
Ocena: 6/10
Plusy:
- Proste i czytelne zasady
- Krótkie tury gracza nadające dynamiki grze
- Możliwość tworzenie wielu interakcji dzięki kartom znajomych, a co za tym idzie duża regrywalność
- Klimatyczna oprawa graficzna
Minusy:
- Jak na średnią grę zajmuje dużo miejsca
- Bardzo mała interakcja między graczami
- Karta komplikacja przy porodzie może wydawać się kontrowersyjna
- Niedopracowany tryb gry pojedynczej