Kooperacyjne Przygodowe Recenzje

Śladami Wikingów

Recenzja gry: “Cartaventura: Winlandia”

Data wydania: 2022
Liczba graczy: 1-6
Czas gry: 60 min
Sugerowany wiek: 10+
Wydawca: Muduko
Główne mechaniki: storytelling

Wiele razy spotykałem się z książkami, czy komiksami paragrafowymi, które pozwalają czytelnikowi na włączenie się w akcję danej opowieści. Pierwszy raz jednak miałem okazję poznać jak działa “Cartaventura”, czyli talia kart będąca swoistą grą, czy bardziej opowieścią; w ramach której mogę dotrzeć do różnych zakończeń historii, bądź też odpaść przedwcześnie w wyniku niefortunnie dokonanych wyborów.


Ogólny Zarys


“Cartaventura” to zestawy różnych opowieści bazujących na wątkach historycznych. Obecnie dostępne są Winlandia i Lhasa, a wydawca wkrótce zapowiada kolejne pudełka, które mają przenieść nas na dziki zachód czy do Maroka. Ja wybrałem tytuł, w którym odkrywamy Skandynawie pod koniec X w. jako syn Eryka Rudego. Naszym zadaniem będzie odzyskanie dobrego imienia i szacunku innych klanów. W trakcie wędrówki będziemy zdobywać przedmioty, wybierać kierunki naszej podróży, czy też korzystać z przychylności nordyckich bóstw. 



Przygotowanie i Rozgrywka


Zasad nie ma tutaj dużo, a właściwie wszystkiego uczymy się w trakcie rozgrywki. Gotową talię wyciągamy z pudełka i odsłaniając kolejne karty jesteśmy prowadzeni przez historię. Istotne podczas zabawy będą 4 symbole: piorun to pilna karta, którą musimy rozpatrzyć natychmiast przed jakąkolwiek inną akcją; symbol dłoni oznacza, że dobraliśmy przedmiot lub też kartę, którą należy trzymać odkrytą przed sobą; kompas wskazuje na dobranie mapy, która nakazuje rozłożyć w odpowiednich miejscach inne karty, z którymi będziemy mogli wejść w interakcję; znaczek koła zębatego oznacza możliwość wykonania akcji. I to w zasadzie wszystko. Gra toczy się do momentu, kiedy nasza postać zginie lub też dotrzemy do jednego z 5 zakończeń. 


Recenzja i Podsumowanie


Jak można zauważyć “Cartaventura” to podręczna i prosta gra, a może bardziej paragrafówka, która nie wymaga od nas studiowania instrukcji, czy też uciążliwych przygotowań. Przy pierwszym podejściu po prostu wyciągamy karty z pudełka i możemy zaczynać. Po każdej kolejnej partii musimy jedynie poukładać karty w wyznaczonej przez numery kolejności. Historia jest całkiem ciekawa, zawiera wiele smaczków i przede wszystkim bazuje na faktach z historii, co nie będzie obojętne dla tych, którzy posiadają pewną wiedzę o tym okresie lub interesują się bardziej światem wikingów. Oczywiście opowieść zawiera także wątki fantastyczne, jednak moim zdaniem ubarwiają one jedynie całą zabawę.

Ilustracje wykonane są jak na kartach książki, ukazując postacie i tworząc scenerię opowieści, po której będziemy się poruszać. Twórcy postarali się aby atrakcyjnie opakować tę historię i dać nam odczuć klimat skandynawskiej przygody. Karty są dwustronne i zawierają gęste opisy zdarzeń, jak i czarują nas pięknym wykonaniem. Przy tym wszystko wyraźnie wyszczególniono, tak abyśmy nie przegapili momentu kiedy mamy dokonać wyboru, czy w którym momencie odwrócić daną kartę.

Gra nie należy do najprostszych i może się zdarzyć, że dopiero po kilku próbach odkryjemy któreś z zakończeń. Już od początkowych wyborów decyduje się jaką drogą pójdziemy i jak poprowadzimy narrację w grze. Niestety ale po nieudanych próbach będziemy musieli przejść utartą już ścieżką do miejsca gdzie dokonaliśmy złego wyboru, wobec czego część kart będziemy mechanicznie odrzucać, byle dotrzeć do miejsca, którego jeszcze nie udało nam się odkryć. Jest to szczególnie uciążliwe i może zaburzyć nam ciągłość narracji. Z tego powodu “Cartaventura” nie zachęciła mnie do odkrywania kolejnych zakończeń czy odtwarzania historii.

Od pierwszych chwil zastanawiał mnie szeroki przedział graczy ustalony przez twórców na pudełku. Dlaczego do 6, a nie 7, czy 10 uczestników? Prawda jest taka, że najlepiej usiąść do tej zabawy samemu lub w parze. Nie ma tu tyle akcji czy zadań, które pochłaniałyby więcej niż 2 osoby. W dodatku duże ilości tekstu na kartach sprawią, że czytająca je na głos osoba będzie musiała się sporo namęczyć. Chyba, że ta liczba graczy to w ramach zmiany lektorów przy każdej kolejnej karcie.

“Cartaventura” to seria gier, która może być szczególnie interesująca jeśli jesteście zaznajomieni z danym okresem historii i chcecie poczuć klimat tamtych wydarzeń. Karty wykonane są bardzo starannie, a ilustracje cieszą oko. Mimo całkiem ciekawej warstwy fabularnej nie poczułem się jednak zachęcony, aby odkrywać wszystkie zakończenia, ale dość szybko zakończyłem swoją przygodę z tą karcianką. Pozostawiła po sobie wiele pozytywnych wrażeń, jednak to produkt podobny do książki – po 1, max 2 podejściach nie widzę sensu aby ją powtarzać. 

Więcej informacji o grze znajdziesz na GwP – Cartaventura: Winlandia

Do kogo adresowane?

Zwolenników gier solo lub w mniejszym gronie, w których możemy zagłębić się w opowieści i wczuć w klimat. Zainteresowanych historią tamtego okresu.

Bardzo klimatyczne ilustracje na kartach. Wszystko wyraźnie zaznaczone i wyszczególnione.

Możemy wspólnie naradzać się i dyskutować jakie wybory podejmiemy i jak poprowadzimy historię w grze.

Dość niezrozumiały szeroki przedział osobowy na pudełku. Dla mnie zdecydowanie zabawa dla pojedynczego gracza, ewentualnie w parze.

Mamy tu do odkrycia 5 różnych zakończeń, jednak siłą rzeczy pewne karty będą przewijać się ponownie. Jak dla mnie niska regyrwalność.

Brak większej losowości, wszystko prowadzone jest i kierowane naszymi decyzjami.

Plusy:

  • Ciekawie zbudowana opowieść;
  • Klimatyczne wykonanie i śliczne grafiki na kartach;
  • Praktycznie można zacząć zabawę już po otwarciu pudełka;

Minusy:

  • Po kilku podejściach robi się powtarzalna;
  • Niczym nie uzasadniony szeroki przedział graczy na pudełku;

Za udostępnienie egzemplarza do recenzji dziękuję wydawnictwu Muduko

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *